Cezary Grabarczyk mistrzem artystycznej wycinanki politycznej. Łódzką listę PO do Sejmu w każdym calu ułożył pod siebie w taki sposób, by kolejni na liście odbierali sobie głosy nawzajem. No i z pomocą zarządu regionu pozbył się Iwony Śledzińskiej – Katarasińskiej. Jest tylko jedno ale…
Posłanka Śledzińska – Katarasińska nigdy do żadnej „spółdzielni” w PO nie należała. Nie musiała, ufał jej Donald Tusk. Była w ścisłej, kilkuosobowej grupie założycielskiej PO, obok Mirosława Drzewieckiego czy Grzegorza Schetyny, bo tylko oni Tuskowi zostali po wyjściu z Unii Wolności. Tusk wyjechał do Brukseli, Śledzińskiej – Katarasińskiej można się było pozbyć, być może za cichą akceptacją premier Ewy Kopacz. „Grabarczyk upokorzył Śledzińską – Katarasińską” proponując miejsca 4-6 – napisano w portalu 300polityka.pl.
Ale ad rem: Cezary Grabarczyk jest liderem listy PO. Tuż za nim są posłanki Małgorzata Niemczyk, Elżbieta Królikowska – Kińska, radny Paweł Bliźniuk, szef kampanii regionalnej PO Łukasz Kucharski, następnie radni Karolina Kępka i Bartosz Domaszewicz. To jest majstersztyk politycznej wycinanki na kilku piętrach. Pierwsza rzecz: mocny w Łodzi Paweł Bliźniuk, szef największego koła PO, czyli Koła Aktywności, miał być najdalej trzeci, a walczył o nr 2 właśnie w związku z tym, że reprezentuje tak szerokie środowisko. Manewr, który mu dwójkę odebrał polega na tym, że posłanka Niemczyk też jest z KA, zasada reprezentacji środowiska została więc utrzymana, a drugi argument to fakt, że posłanką i „musi mieć wysokie miejsce”. Bliźniuk na dwójce mógłby parę głosów Grabarczykowi zabrać, szczególnie z poparciem Hanny Zdanowskiej, z czwartego już nie bardzo. Posłanka Niemczyk wedle wszelkich wyborczych zasad zbierze jako pierwsza głosy kobiet. Ale żeby nie zbliżyła się zbyt wynikiem do jedynki, jej wynik ma zneutralizować następna po niej kobieta na liście, posłanka Królikowska – Kińska. Kolejna sekwencja czterech nazwisk obok siebie też jest mistrzowska: Bliźniuk, Kucharski, Kępka, Domaszewicz. Cała ta czwórka od początku miała być sygnałem, że oto łódzka PO się odmładza. I cała ta czwórka młodych obok siebie nawzajem sobie będzie odbierać poparcie, bezwolnie osłaniając wynik lidera. Domaszewicz chciał ostatnie miejsce na liście? No to dostał je bliski znajomy Grabarczyka, Ali Koussan.
Kolejny efekt to wewnętrzne waśnie na liście. Tzw. Młodzi Demokraci, już się dystansują od Kępki, widać, że w kampanii będą pracować na Domaszewicza. Podobnie będzie w Kole Aktywności: postawią na swego lidera z numerem 4, dla koleżanki z nr 2 mogą być kołem bierności.
Ale tak ułożony koncept trzeba było jeszcze przepchnąć. W jaki sposób? Otóż Cezary Grabarczyk na szczeblu powiatowym przekonał kolegów z PO, by na zarząd regionu nie posyłać projektu listy, tylko same nazwiska zgłoszonych. Koncepcja listy ujawniona została już na zarządzie regionu, wygrała głosowanie 7:6. Pomógł niezastąpiony w takich sytuacjach Andrzej Biernat.
Cezary Grabarczyk już nie może sobie pozwolić na silne nazwiska z tyłu, pamięta przecież, że przed czterema laty sam został upokorzony, tyle, że przez wyborców. Jego, lidera listy, pokonał nie tylko nr 3, ale i nr 5 – Krzysztof Kwiatkowski i John Godson kompromitując go w oczach Tuska i reszty „spółdzielców”. Jest tylko jedno ale… Czy tak ułożona lista pomoże PO obronić pięć mandatów, czy też pomoże tylko Cezaremu Grabarczykowi nie dać się już nikomu przeskoczyć.