Murem za Hanną Zdanowską nie stoję, bo jestem od tego, by ludziom tłumaczyć, kto za kim murem stoi i dlaczego. Nie przesądzam czy prezydent Łodzi jest winna, czy nie. Radni PiS przytomnie apelują o szybki proces i takież wyjaśnienie sprawy. Też bym tak chciał, bo na tym skorzystają wszyscy. Ale zadziwiają mnie akurat te argumenty PiS, które mają udowodnić, że „sprawa nie jest polityczna”…
Według PiS sprawa nie jest polityczna bo „prokurator generalny Zbigniew Ziobro nie ma z nią nic wspólnego”. A nie ma, bo „sprawę Zdanowskiej do prokuratury gorzowskiej przekazał jeszcze niezależny prokurator generalny Andrzej Seremet w lutym 2016 r.”. Tymczasem „Ziobro prokuratorem generalnym został 4 marca”. Politycy PiS lansują przekaz, że Seremet był wręcz „prokuratorem koalicji PO-PSL”. Czyli, że za sprawą zarzutów dla Zdanowskiej stoi prokurator PO, a nie PiS. Nie chcę się czepiać, ale proponuję politykom PiS szczerą rozmowę z ich kolegą z partii, Łukaszem Maginem. On wie, czyim prokuratorem był Andrzej Seremet. Magin był doradcą Krzysztofa Kwiatkowskiego, ministra sprawiedliwości w rządzie PO-PSL, który prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu wiosną 2010 r. przedstawił dwóch kandydatów na prokuratora generalnego. Prezydent Kaczyński wybrał Seremeta. Zresztą ku rozpaczy Kwiatkowskiego, całej PO i zapewne Magina, wtedy przecież członka tej partii. Gdy formalnie doszło do wyboru prokuratora, Magin był wiceprezydentem Łodzi, ale wojna o prokuraturę trwała już wtedy, gdy był doradcą Kwiatkowskiego. A o tym kogo chciała wówczas PO na prokuratora generalnego pisał guru prawicowej publicystyki Cezary Gmyz.
Otóż PO liczyła na to, że prokuratorem generalnym w nowej, niezależnej prokuraturze zostanie Edward Zalewski, prokurator krajowy i wiceminister sprawiedliwości, zastępca Kwiatkowskiego. Te dwie kandydatury wyłoniła w głosowaniu Krajowa Rada Sądownictwa, prezydentowi przedstawił je Kwiatkowski, a ostatecznego wyboru dokonał Lech Kaczyński. Czyli Lech Kaczyński dokonał wyboru „prokuratora koalicji PO-PSL”? Panowie radni PiS: kierując narrację w tę stronę czynicie gwałt na pamięci o prezydencie Kaczyńskim. Dla porządku dodam, że z czterech merytorycznych zastępców Seremeta, trzej to prokuratorzy robiący karierę w latach 2005-07, gdy prokuratorem generalnym był kto? Zbigniew Ziobro. Decyzję o ich powołaniu zdołał jeszcze podjąć Lech Kaczyński na kilka dni przed katastrofą. O czwartego zastępcę merytorycznego Seremet konfliktował się z Bronisławem Komorowskim. Z prezydentem PO – jak się dziś mówi w PiS.
Ale to nie wszystko: radny PiS Bartłomiej Dyba-Bojarski stwierdził, że skoro sprawa trafiła do Gorzowa decyzją niezależnego prokuratora Seremeta, to w gorzowskiej prokuraturze zapadły wszystkie decyzje dotyczące Zdanowskiej. I dlatego Ziobro nie może mieć z tym nic wspólnego.
Przypomnę zatem dlaczego sejmowa większość PiS ponownie włączyła prokuraturę pod ministerstwo sprawiedliwości. Otóż Seremet jako prokurator generalny nie miał wpływu na śledztwa prowadzone w okręgach. Bogdan Święczkowski, dziś prokurator krajowy i zastępca ministra Ziobry, na ten temat udzielił dziesiątków wywiadów, nazywając w nich Seremeta „figurantem”. Koalicja PO-PSL oddzielając prokuraturę od ministerstwa, zburzyła w niej podległość służbową. Święczkowski podał przykład afery Amber Gold: „(…) prokurator generalny nie mógł polecić zmian w sposobie prowadzenia tego śledztwa”. Zatem prokurator Seremet nie mógł, ale prokurator Ziobro może wpływać na sposób prowadzenia śledztw w prokuraturach, bo takie uprawnienia dała mu nowa ustawa. Jeśli zatem PiS podnosi, że sprawa jest „niepolityczna”, bo do rozpatrzenia okręgowi przekazał ją niezależny prokurator, to ja powiem, że to o niczym nie świadczy. Kluczowy jest bowiem fakt, kiedy podjęto decyzję o postawieniu zarzutów Zdanowskiej. A podjęto ją nie za czasów Seremeta, tylko Zbigniewa Ziobry. Mógł zatem minister Ziobro podjąć decyzję o postawieniu zarzutów Zdanowskiej. Nie wiem czy podjął, ale mógł. A z pewnością o tym, że taka decyzja zapadnie, powinien wiedzieć, bo dotyczy prezydenta trzeciego miasta w Polsce. To – paradoksalnie i bez ironii – nawet dobrze by o nim świadczyło. Bo jeżeli minister Ziobro nie wie co się dzieje w okręgach – a to de facto zasugerował radny PiS – to znaczy, że nie panuje nad podległą mu prokuraturą.
I jeszcze jedno: ręczne sterowanie prokuraturą w czasach, gdy podlegała ministrowi sprawiedliwości było czymś wręcz naturalnym. Tak było za AWS, SLD-PSL, PiS – LPR – Samoobrona, także przed rozdzieleniem urzędów za koalicji PO-PSL. Dlaczego teraz miałoby być inaczej…